Wiadomości

Aug 30, 2013
Rak prostaty. Pozbawieni leku
Ministerstwo Zdrowia prowadzi kampanię mającą nakłonić mężczyzn do badań służących wczesnemu wykrywaniu nowotworów, po czym odbiera wielu z nich możliwość leczenia.

Rak prostaty jest jednym z najniebezpieczniejszych schorzeń u mężczyzn. Co roku odnotowujemy w Polsce 9 tys. nowych zachorowań. Codziennie umiera z jego powodu ponad 10 mężczyzn.

Oszukać chorobę

– To wyjątkowo wredny rak, potrafi długo być w stadium niemym klinicznie, co powoduje brak wczesnych objawów. Często więc wykrywany jest w stadium rozsianym – mówi prof. Leszek Borkowski, konsultant Komisji Europejskiej ds. farmakologii, prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych, były szef Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych.

Eksperci są zgodni – ten typ nowotworu z czasem uodparnia się na stosowane terapie. Można go jednak oszukać, zmieniając leki, co przedłuża życie pacjenta. Dlatego – tak jak w przypadku np. nadciśnienia – w palecie leków powinniśmy mieć wiele rodzajów broni.

Tymczasem pacjentom w zaawansowanym stadium choroby właśnie odbiera się możliwość znacznego wydłużenia życia. Na liście leków refundowanych, która ma wejść w życie 1 września, zabrakło octanu abirateronu – jednego z nowych i skutecznych leków.

– Mamy pacjenta z nowotworem rozsianym do kości, który już nie mógł chodzić. Dzięki skutecznemu leczeniu żyje normalnie, biega, chodzi po schodach, na nic się nie skarży – opowiada dr Wojciech Rogowski, szef kliniki urologii Centralnego Szpitala MSW w Warszawie.

Octan abirateronu blokuje w organizmie wytwarzanie testosteronu, którym rak prostaty się żywi. Ponieważ jednak dróg wytwarzania tego hormonu jest wiele – potrzeba i różnych lekarstw.

Agencja Oceny Technologii Medycznych 29 kwietnia tego roku zarekomendowała stworzenie programu lekowego z użyciem abirateronu, pod warunkiem jednak znacznego obniżenia kosztów do poziomu 3,7 tys. zł. I tu zaczynają się schody.

Do oceny, czy dany lek refundować, czy nie, stosuje się wskaźnik efektywności kosztowej. To wyliczenie mówiące o koszcie wydłużenia życia pacjenta o jeden rok skorygowane o jakość życia. Wyliczane jest w odniesieniu do PKB. Problem w tym, że mamy znacznie niższe PKB niż większość krajów Unii Europejskiej.

Prof. Piotr Wysocki z Wielkopolskiego Centrum Onkologii dodaje: na Zachodzie przyjmuje się, że jeśli w schyłkowej fazie życia (spodziewane przeżycie krótsze niż dwa lata) lek wydłuża życie pacjenta o trzy miesiące powinien być refundowany i stosowany.

Tymczasem od momentu wydania opinii przez AOTM żaden nowy pacjent nie rozpoczął terapii octanem abirateronu. Tym pacjentom, którzy wcześniej rozpoczęli leczenie, producent finansuje je za symboliczną złotówkę.

Od kwietniowej rekomendacji AOTM nie ma zgody na pełne finansowanie abirateronu w ramach wniosków na chemioterapię niestandardową. Oznacza to, że kilkuset chorych z nowym rozpoznaniem zostało bez możliwości skutecznego leczenia. Codziennie do tej listy dołącza kilku kolejnych.

– Poważnym problemem, który rzutuje na czas życia pacjentów, jest także nie najlepsza współpraca onkologów i urologów – tłumaczy prof. Wysocki. Chorzy zbyt późno trafiają do onkologów, tym samym zbyt długo czekają na zmianę terapii, gdy dotychczasowa przestała działać.

– Jest taki moment w raku prostaty, w którym nie mamy już pacjentowi nic do zaoferowania poza leczeniem przeciwbólowym. Ten lek odsuwał ów moment o wiele miesięcy, a może i lat – mówi prof. Borkowski. – Ciekawe, czy ktoś podejmujący decyzje odmawiające dostępu do leczenia, samemu mierząc się z diagnozą „zaawansowany rak prostaty", zrezygnowałby z kilku miesięcy życia?

Kampania czy leki

Mamy więc klasyczny pat. AOTM wyceniła lek na poziomie wymagającym obniżenia jego ceny o ok. 75 proc. (znacznie więcej niż w innych krajach europejskich). Trudno powiedzieć, że źle robi, bo dzięki takim działaniom mamy jedne z najtańszych nowych leków na czerniaka i raka nerki w Europie. Producent też ma swoją granicę opłacalności. Stworzenie nowego leku, jego badania i rejestracja to przecież setki milionów dolarów.

Zrezygnowanie z nowego leku przypomina sytuację, w której powiemy: po co wam nowe antybiotyki? Macie penicylinę!

Powstaje więc pytanie – czy nie lepiej było wydać część pieniędzy z kampanii edukacyjnej na skuteczne leczenie chorych, zamiast namawiać mężczyzn do badań, aby następnie tym, którzy dowiedzieli się o swojej chorobie, powiedzieć: przepraszamy, nie ma programu, PKB jest za niskie.

I dwa pytania finalne: czy życie człowieka można przeliczać na pieniądze i co zrobić, aby w służbie zdrowia było ich więcej, po to, aby nikt nigdy nie musiał podejmować decyzji, która oznacza dla setek pacjentów skrócenie życia o wiele cennych chwil spędzonych z bliskimi i rodziną.

Swoje ryzyko zachorowania na raka prostaty panowie mogą sprawdzić na stronie www.kalkulatorprostaty pl.

Rzeczpospolita